PROGRAM PARTII JN
I.A. DUCHOWOŚĆ I RELIGIA
3.
Zapewnienie zdrowych relacji pomiędzy Kościołem a państwem.
ROZWINIĘCIE:
Jeżeli głowę państwa (w tradycyjnym pojęciu godnego męża stanu) nazywa się „Ojcem Narodu”, to „Matką Narodu” należałoby nazwać Kościół. Przy czym Kościół jest jednocześnie sumieniem narodu, mającym za zadanie rozeznawać i publicznie wyrażać wolę żywego Boga, stojącego ponad głową państwa. Głowa państwa, korzystając z zasady wolności (podobnie jak każdy obywatel), może tę wolę przyjąć lub odrzucić – ponosząc tego konsekwencje – ale nie wolno nam udawać, że woli takiej nie ma lub że nie dotyczy ona spraw publicznych, które rzekomo miałyby podlegać mitycznej „neutralności moralnej” (jakoby przestrzeń publiczna miała funkcjonować poza pojęciami „dobra” i „zła” albo jakoby nie istniało żadne obiektywne odniesienie dla stwierdzenia, co jest dobrem, a co złem). Niestety, Bóg został skutecznie wyparty z życia publicznego i mało kto poważnie dziś bierze pod uwagę – stara się rozeznać i wypełnić – Jego wolę. W dużej mierze odpowiadają za to także hierarchowie kościelni – często za mało stanowczy, nieraz sami mający problem z właściwym rozeznaniem i wiernym wypełnieniem nieomylnej woli Ojca. Jako ideał należy tu wskazać postawę św. Stanisława, biskupa krakowskiego, patrona Polski, który nie uległ królowi i do końca pozostał wierny Bogu, niezłomnie głosząc Jego wolę i ostatecznie płacąc za to własnym życiem.
Nazywanie Kościoła „Matką Narodu” jest szczególnie uprawnione w Polsce, której państwowość osadza się na Chrzcie, której historia nadała chlubne miano Przedmurza Chrześcijaństwa, wreszcie której Królową – na mocy oficjalnego aktu koronacji z 1656 r. – jest Matka Boża.
Kościół i państwo mają swoje niezależne domeny działania – podobnie jak kobieta i mężczyzna w związku. Instytucje te nie powinny przekraczać swoich kompetencji i wchodzić jedna w pole działania drugiej. Jednak dążenie do ich definitywnego rozdzielenia można porównać do patologii rozwodu, prowadzącej do rozbicia rodziny, do rozbicia jedności w psychice dziecka (tutaj: narodu). Owocem takich dążeń jest wewnętrzne rozdarcie społeczeństwa pomiędzy Kościołem stojącym na straży wartości uniwersalnych i ponadczasowych – takich jak: sprawiedliwość, prawda i miłość – a państwem, propagującym nierzadko normy sprzeczne z tradycyjnymi, wielkimi ideałami oraz z Objawieniem.
W trosce o dobro obywateli, zwłaszcza o dobro młodzieży pragnącej odniesienia do jednoznacznego autorytetu, należy z całą mocą dążyć do uzdrowienia relacji pomiędzy państwem i Kościołem, do przywrócenia Kościołowi należnego mu szacunku i uznania przez państwo powagi jego autorytetu.
Uzasadnieniem tego postulatu niech będą słowa świętego Jana Pawła II:
„Wiara i szukanie świętości jest sprawą prywatną tylko w tym sensie, że nikt nie zastąpi człowieka w jego osobistym spotkaniu z Bogiem, że nie da się szukać i znajdować Boga inaczej niż w prawdziwej wewnętrznej wolności. (…) Dlatego postulat neutralności światopoglądowej jest słuszny głównie w tym zakresie, że państwo powinno chronić wolność sumienia i wyznania wszystkich swoich obywateli, niezależnie od tego, jaką religię lub światopogląd oni wyznają. Ale postulat, ażeby do życia społecznego i państwowego w żaden sposób nie dopuszczać wymiaru świętości, jest postulatem ateizowania państwa i życia społecznego i niewiele ma wspólnego ze światopoglądową neutralnością. (…) Doświadczyliśmy tego wielkiego katolickiego getta, getta na miarę narodu. Zarazem więc my, katolicy, prosimy o wzięcie pod uwagę naszego punktu widzenia: że bardzo wielu spośród nas czułoby się nieswojo w państwie, z którego struktur wyrzucono by Boga, a to pod pozorem światopoglądowej neutralności”.